Kategorie
Blog

Kamionka

czyli zwałka nieoczekiwana.

Przedostatni weekend lata zapowiadał się bardzo ciekawie bo przez cały tydzień temperatury były naprawdę letnie. Tym razem wybraliśmy się w dorzecze Brdy i okolice zalewu Koronowskiego. Oprócz samej Brdy mamy tam wiele mniejszych, ale za to bardzo ciekawych dopływów. Wybraliśmy jeden z nich Kamionkę – w jej dolnym odcinku od Kamienicy do zalewu. Wg dostępnych opisów rzeka płynie na tym odcinku głębokim wąwozem przez lasy tworząc fragmentami kamieniste bystrza a na przepłyniecie planowanego odcinka potrzeba 3-4 godziny. Rzeczywistość okazała się nieco inna …. ale po kolei.

Rozpoczęliśmy przy moście drogi 237 pomiędzy Kamienicą a Gostycynem. Sprzęt rozpakowaliśmy na drodze do elektrowni wodnej skąd w miarę wygodnie znieśliśmy go do rzeki przy jej lewym brzegu przed mostem

Widok z mostu w kierunku elektrowni
Miejsce wsiadania

Tak naprawdę jakieś 100 m dalej mamy zaporę przy elektrowni ale niestety wszystko jest ogrodzone i nie ma mozliwosci dojścia do tego miejsca z drogi ani tym bardziej zwodowania sprzetu poniżej .

Zapora przy elektrowni – w głębi most drogowy

Po przybiciu do betonowego brzegu mamy wygodne zejście szerokimi schodami do miejsca wodowania za budynkiem na którego ścianie umieszczony jest wodowskaz . Stan wody wynosił 92,30 i określiłbym go po przepłynięciu dalszego odcinka rzeki jako stan średni z tendencja do niskiego.

Wodowanie sprzętu przy wodowskazie.

Za elektrownią rzeka płynie początkowo wśród zabudowań, ale gdy po około 200m mijamy most kolejowy , rzeka staje się dziksza i odludna mimo relatywnie niewielkiej odległości od zabudowań. Spotykamy pierwsze zwalone drzewa.

Prosty i Dorota pokonują zwalone drzewo

Rzeka zatacza szeroki łuk wokół niewidocznych za drzewami stawów hodowlanych i zmienia kierunek z północnego na południowy. Jest naprawdę dziko i pięknie.

Piękny dziki fragment rzeki

Po około 2 km od startu rzeka rozwidla się przy kolejnym niewidocznym z rzeki stawie. Główny nurt płynie lekko w prawo w kierunku kolejnej pstrągarni, mniejsza odnoga skręca w lewo. Opisy w przewodnikach zalecają płyniecie w lewo węższą odnogą , ale moim zdaniem jest to rozwiązanie dobre jedynie przy wyższych stanach, gdy wody w odnodze jest wystarczająco dużo . Czy tak jest możemy sprawdzić po stu kilkudziesięciu metrach, gdy docieramy do tamy kierującej spora cześć wody do stawu. Przenosimy wtedy sprzęt za tamę i unikamy uciążliwego przenoszenia przez teren pstrągarni. My popłynęliśmy prosto i pokonując jeszcze kilka zwałów drzew po około 500 m dotarliśmy do częściowo ogrodzonego terenu pstrągarni, gdzie rzeka dodatkowo jest przegrodzona zastawką .Ten pierwszy 2,5 kilometrowy odcinek zajął nam około 1,5 godziny.

Widok z lewego brzegu w górę rzeki , w głębi zastawka

Sprzęt można przenieść po prawej, ścieżką przez zarośla, a następnie przepłynąć za zastawka na drugą ( lewą) stronę kanału; albo też po lewej skarpą w górę korzystając z przerwy w ogrodzeniu. W każdym przypadku czeka nas potem spuszczanie sprzetu po kilkumetrowej stromej skarpie w dół do rzeki .

Spuszczanie sprzętu po piaszczystej skarpie

Wody w rzece było mało, ale dało się jakoś płynąc miejscami brodząc i ciągnąc sprzęt. Z każdym metrem wody jednak przybywało za kolejnymi spustami wody ze stawów.

Początkowy odcinek za przenoską
Jeden z wielu spustów wody

Po kilkuset metrach gdy rzeka nabierze wystarczającej ilości wody ze stawów, zaczyna się najpiekniejszy jej fragment . Płyniemy w niezbyt wysokim zarośniętym wąwozie z duża ilością zwalonych drzew.

Początkowy fragment wąwozu
Rzadko spotykany fragment bez zwalonych do nurtu drzew
Jedno z wielu zwałowisk

Jest pięknie, ale tempo płynięcia jest naprawdę niewielkie bo tylko miejscami gdy rzeka wpływa na łąki drzew jest zdecydowanie mniej. Po prawie 3 godzinach płynięcia i pokonaniu niecałych 5 km , na wysokości ostatniego stawu po krótkim odcinku łąkowym wpływamy do lasu

Kolejny zwał po wpłynięciu do lasu , w głębi łąka.

Drzew znowu przybywa a zbliżająca się burza zmusza nas do podjęcia decyzji o zakończeniu spływu przy drewnianym moście leśnej drogi prowadzącej do leśniczówki w Leontynowie. Do końca rzeki pozostało ponad 5km a biorąc pod uwagę jej dotychczasowy charakter nie widzieliśmy szans na jej przepłyniecie przed zapadającym powoli zmrokiem.Dało o sobie też znać zmęczenie kilkugodzinną walką z drzewami.

Wyjście przy mostku w Leontynowie

Przenosimy więc sprzęt niecałe 200m do leśniczówki i czekamy na zamówiony telefonicznie transport powrotny. Krótka rozmowa z leśniczym potwierdza słuszność naszej decyzji. Przez najbliższe 3 km, aż do początku Zalewu Koronowskiego zwalonych drzew w rzece jest bardzo dużo. Dzwonimy więc po Krzysztofa który po pól godzinie odbiera nas samochodem z lesniczówki

Reasumując dość ciekawy i bardzo wymagający odcinek ale pozostawiający też mieszane odczucia . Chociaż podobnie jak na Głomii posuwaliśmy się w najbardziej uciążliwym fragmencie rzeki w tempie około 1,5 km na godzinę to jednak nie był to fragment tak niepowtarzalny i dziewiczy. Niestety ingerencja związana z wybudowanymi stawami i przebudową koryta rzeki pozostawiła pewien dyskomfort. Nie dane też nam było przepłynąć najciekawszego ( wg.opisów) leśnego odcinka rzeki przed zalewem Koronowskim. Osobną sprawa jest fakt że dostępne opisy raczej nie są adekwatne do aktualnego stanu rzeki, wiec tak nie do końca wiadomo czy ten odcinek jest naprawdę aż tak ciekawy.

Na pewno chcielibyśmy kiedyś dokończyć spływanie od leśniczówki w Leontynowie , ale czy chcielibyśmy powtarzać cały odcinek od Kamienicy ? Nie jestem przekonany …

Więcej zdjęć z przepłyniętego odcinka można zobaczyć tutaj natomiast film poniżej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.